29.04.2013

Kanion Colca, polska duma i Arequipa, Białe Miasto / Cañón del Colca, el orgullo polaco y Arequipa, la Ciudad Blanca

Jest takie miejsce w Peru, gdzie każdy w okolicy słyszał o Polsce i o Polakach.
To oczywiście kanion Colca.
Jego ściany wznoszą się na wysokość 3200 m z jednej strony i 4200 z drugiej strony, jego długość to 120 km. W dole płynie porywista i trudna do przebycia rzeka Colca, a ponad skałami dumnie krążą wielkie kondory. Kanion jest dwa razy głębszy niż słynny Wielki Kanion w USA i przez jakiś czas uważany był za najgłębszy kanion świata. Potem na jakiś czas sławę odebrał mu pobliski kanion Cotahuasi, ale najnowsze badania wykazują, że to jednak prawdopodobnie Colca jest tym najgłębszym.
A co do tego mają nasi rodacy?
Tak się składa, że to polska ekspedycja była pierwszą i jedyną, której udało się przepłynąć kanion. Dokonali tego w 1981 roku. Wyprawie argentyńskiej, która próbowała powtórzyć wyczyn, nie udało się. Polacy dokonali eksploracji kanionu i odkryli to miejsce dla turystyki. Druga polska wyprawa powróciła do kanionu w latach 2008 i 2009, aby (również pokonując konkurencję), przebyć ostatni niepokonany wcześniej, najtrudniejszy fragment kanionu i tym samym zakończyć polski sukces. Zostali wpisani do Księgi Rekordów Guinnessa, spotkał się z nimi nawet prezydent Peru, a w pobliskim mieście Chivay jedną z ulic nazwano Aleją Polaków. W kanionie znajdują się też takie miejsca odkryte i nazwane przez Polaków jak wodospad Polonia czy wodospady Jana Pawła II, wszystkie uznane przez Peruwiański Instytut Geograficzny.

Aby dotrzeć do tego przepięknego miejsca, udaję się najpierw do miasta Arequipa.

Jadąc z Limy wciąż na południe pustynnym wybrzeżem, słynną szosą Panamericaną, należy odbić w pewnym momencie w głąb kraju i krajobraz wkrótce zacznie zmieniać się z piaskowego w górski i wulkaniczny. To już nie pustynia pełna piasku, ale również pustkowie – nie ma wiele poza skałami, odległymi szczytami gór i wulkanów, krainą głębokich kanionów i słońcem. Pośrodku tego krajobrazu leży drugie co do wielkości miasto w Peru, słynna ze swojej urody i silnego indywidualizmu Arequipa.

Założona w miejscu inkaskiej osady przez jednego z emisariuszy Francisca Pizarra w 1540 roku, Arequipa nie bez powodu nosi przydomek „Białego Miasta”. Większość z imponujących kolonialnych budynków w jej centrum, łącznie z ogromną katedrą, zbudowana jest z białej skały pochodzenia wulkanicznego. Miasto leży na wysokości 2325 m n.p.m. Jest tak niezależne od Limy, że nie tylko posiada własny herb i flagę, ale w pewnym momencie mieszkańcy chcieli nawet wprowadzić swój własny paszport! Arequipa słynie też z pysznej, pikantnej kuchni i wyśmienitych… słodyczy! W tle królują góry i ośnieżony stożek wulkanu El Misti.

Zwiedzanie, jak zawsze, trzeba zacząć od Plaza de Armas. Główny plac Arequipy wzbudza zachwyt od pierwszego spojrzenia, bo jest po prostu śliczny. Cały jeden bok placu zajmuje imponująca katedra, ponad którą widać ośnieżone szczyty gór, a niezliczone palmy otaczają stojącą w centrum fontannę. Jak okaże się później, nocą oświetlony plac wygląda jeszcze piękniej niż za dnia. Tymczasem kierujemy się w stronę jednej z głównych atrakcji miasta: klasztoru św. Katarzyny (Monasterio de Santa Catalina). Klasztor to kolonialna perełka. Bilet wstępu kosztuje, ale już po chwili przekonujemy się, że jest wart swojej ceny. Zanurzamy się w cichy świat „miasta w mieście”, w kolorowe alejki i zakątki urokliwego klasztoru. Ściany mają kolor czerwony, niebieski, lub biały, wszędzie kwitną kwiaty, a szum wody w fontannach i nazwy uliczek przenoszą nas do hiszpańskiej Andaluzji: Granada, Sevilla… Miejsce całkowicie oczarowuje. Ale ulice samej Arequipy w niczym nie ustępują tym klasztornym. Podziwiam jasne i piękne, eleganckie budynki z czasów kolonialnych. To pierwsze miasto w Peru, które tak bardzo przypomina mi Hiszpanię. A na koniec czas na wizytę w należącym do uniwersytetu muzeum. Skrywa jeden z najcenniejszych eksponatów w kraju – mumię złożonej w ofierze na szczycie wulkanu ślicznej inkaskiej dziewczynki, nazywaną Juanita. Na początku oglądamy film dokumentalny o znalezisku, a na koniec możemy zobaczyć prawdziwą mumię – doskonale zachowaną dzięki warunkom atmosferycznym w jakich ją znaleziono. Robi niesamowite wrażenie i zmusza do refleksji nad losem ślicznej dziewczynki.

Na zakończenie pobytu w Arequipie nie można nie spróbować któregoś z jej charakterystycznych specjałów. Pikantne rocoto relleno, papryczka faszerowana mięsem i dodatkami, oraz pastel de papa, rodzaj ziemniaczanego tortu, smakują nam bardzo, ale furorę robi deser. Queso helado, tzw. „mrożony ser” jest słodki i przepyszny. Teraz już z czystym sumieniem możemy zostawić za sobą Białe Miasto, by udać się do krainy kanionów.

Pierwszym obowiązkowym miejscem na trasie jest punkt widokowy Cruz del Condor (Krzyż Kondora). Oprócz wspaniałego widoku na skały kanionu, obserwujemy też krążące wysoko, ogromne majestatyczne kondory.

Za to mój intensywny trekking w głąb kanionu rozpoczynam w miasteczku Cabanaconde. Stąd podejmuję kilkugodzinną wędrówkę w dół, wśród imponujących widoków na ściany kanionu w kolorze piaskowym, płynącą w dole rzekę i zieleń leżącej na dnie kanionu oazy. Po czterech godzinach docieramy do rzeki, potem znów wspinamy się w górę by w niedużej wiosce zatrzymać się na pyszny obiad i kontynuujemy schodzenie w dół. Po południu zmęczeni niemiłosiernie docieramy do malowniczo położonej oazy… i znajdujemy się w raju! Maleńkie domki z dachami z liści kryją się wśród palm, kwiatów i roślinności, a szum wody zaprasza do odpoczynku w hamaku. Nie ma lepszego wynagrodzenia po całym dniu intensywnego wysiłku. Spotykamy też młodą parę Polaków w podróży. Jak widać to miejsce przyciąga dużą liczbę naszych rodaków.
Następnego dnia wstajemy wcześnie rano, bo czeka nas ciężka wędrówka, tym razem pod górę. Po trzech godzinach udaje nam się dotrzeć na szczyt, jeszcze zanim dosięgną nas gorące promienie słońca, które świeci tu prawie przez cały rok. Na trasie oprócz grupek turystów ze swoimi lokalnymi przewodnikami, mijają nas też mieszkańcy okolicy, kobiety w kolorowych strojach i kapeluszach, obładowane muły. W drodze powrotnej między Cabanaconde a Chivay odwiedzamy malutkie malownicze miejscowości, punkt widokowy z niesamowitym widokiem na miejsce skąd kanion bierze swój początek i najwyższy punkt na trasie – na wysokości 4900 m n.p.m!

Na tej rekordowej dla mnie wtedy wysokości kończę wizytę w tym przepięknym miejscu w Peru, gdzie można znaleźć jeszcze jeden z powodów by poczuć się dumnym z bycia Polakiem.



Hay un lugar en Perú donde todos han escuchado sobre Polonia y los polacos.
Es, obviamente, el Cañón del Colca.
Sus paredes se elevan hasta la altitud de 3200 m de un lado y 4200 de otro, su longitud es de 120 km. Abajo fluye el río Colca, impetuoso y difícilmente accesible y arriba de las rocas vuelan orgullosamente los enormes cóndores. El cañón es dos veces más profundo que el famoso Gran Cañón de los EEUU y por mucho tiempo fue considerado el cañón más hondo del mundo. Luego por un tiempo la fama se la llevó el cercano cañón del Cotahuasi pero las últimas investigaciones muestran que en fin probablemente el más profundo es el Colca.
¿Y que tienen que ver con todo eso mis compatriotas, los polacos?
Es que fue la expedición polaca la primera y la única en recurrir el cañón por el río Colca. Lo efectuó en el año 1981. La expedición argentina que intentó hacer lo mismo, falló. Los polacos exploraron el cañón y lo descubrieron para el turismo. La segunda expedición polaca regresó al cañón en los años 2008 y 2009 para explorar (también ganando con sus rivales) el último fragmento virgen del cañón y a la vez el más difícil y así llevar a cabo el éxito polaco. Aparecieron en el Libro Guinness, se encontraron con el presidente del Perú y en la ciudad cercana de Chivay una de las calles fue nombrada “La Avenida de los Polacos”. En el cañón hay más sitios descubiertos y nombrados por los polacos como la cascada Polonia y las cataratas de Juan Pablo II, todos aceptados por el Instituto Geográfico peruano.

Para llegar a este lugar maravilloso, primero necesito visitar la ciudad de Arequipa.

Viajando desde Lima hacia el sur por la costa desértica, por la famosa carretera Panamericana, en un punto hay que girar hacia el interior del país y de repente el paisaje va a cambiar del arenoso al montañés y volcánico. Ya no es el desierto lleno de arena, pero sí un lugar todavía desértico: no hay mucho salvo las rocas, las cimas lejanas de las montañas y los volcanes, el país de los cañones profundos y el sol. En medio de este paisaje está situada la segunda ciudad más grande de Perú, famosa por su belleza y por su individualismo fuerte, Arequipa.

Fundada en el sitio de una antigua población incaica por uno de los emisarios de Francisco Pizarro en 1540, Arequipa no sin razón lleva el apodo de la “Ciudad Blanca”. La mayoría de sus imponentes edificios coloniales en el centro, inclusive la catedral enorme, está hecha de una piedra blanca de origen volcánico. La ciudad se halla en la altitud de 2325 m snm. Es tan independiente de Lima que no sólo tiene su propio escudo y bandera, ¡sino que los habitantes querían también introducir su propio pasaporte! Arequipa es famosa también por su exquisita cocina picante y deliciosos… ¡dulces! En su panorama reinan las montañas y el cono del volcán El Misti, cubierto de nieve.

La visita, como siempre, hay que empezarla por la Plaza de Armas. La plaza mayor de Arequipa encanta desde la primera vista porque es simplemente hermosa. Uno de los costados de la plaza ocupa una catedral imponente sobre la que se ven las cimas cubiertas de nieve y las palmeras innumerables rodean la fuente que está en el centro de la plaza. Como veremos después, de noche la plaza iluminada se presenta aún más bonita que de día. Mientras tanto, nos dirigimos hacia una de las más grandes atracciones de la ciudad: el Monasterio de Santa Catalina. El monasterio es una perla colonial. El boleto de entrada cuesta bastante pero después de un rato veo que vale la pena. Nos sumergimos en un mundo tranquilo de “una ciudad dentro de la ciudad”, en sus callejuelas de colores y encantadores rincones del monasterio. Las paredes están pintadas de rojo, azul o blanco, hay flores en todas partes y el susurro de agua en las fuentes y los nombres de las calles nos trasladan a la Andalucía española: Granada, Sevilla… El sitio es totalmente encantador. Pero las calles de la misma Arequipa no son menos bonitas que las del monasterio. Admiro los palacios blancos, hermosos y elegantes de los tiempos coloniales. Es la primera ciudad peruana que se parece tanto a las ciudades de España. En el final hay que visitar el Museo de los Santuarios Andinos, perteneciente a la universidad. Esconde uno de los objetos más preciados del país: la momia de una hermosa india sacrificada por los Incas en la cima del volcán, llamada Juanita. Primero vemos una película documental sobre el hallazgo y luego podemos ver la momia original: perfectamente preservada gracias a las condiciones atmosféricas en las que fue encontrada. Hace una impresión enorme y causa reflexiones sobre el destino de la niña hermosa.

Para concluir la visita en Arequipa es obligatorio probar unos de sus especialidades culinarias. El picante rocoto relleno y pastel de papa nos gustan mucho pero lo mejor es el postre. El queso helado es dulce y riquísimo. Ahora ya podemos dejar la Ciudad Blanca para ir al país de los cañones.

La primera parada obligatoria en el camino es el mirador Cruz del Condor. Aparte de la vista maravillosa a las rocas del cañón, podemos observar los grandes y majestuosos cóndores dando vueltas en el aire.

Mi caminata intensiva por el cañón empieza en la localidad de Cabanaconde. Desde allí emprendo el recorrido de varias horas hacia el fondo del cañón, entre los paisajes imponentes de las paredes de color de arena, el río abajo i el verdor del oasis en el fondo. Pasadas cuatro horas, llegamos al río, luego de nuevo subimos más arriba para almorzar en un pueblo pequeño y continuamos la bajada. Por la tarde, terriblemente cansados, llegamos al oasis pintoresco... ¡y estamos en el paraíso! Pequeñas casitas con techos de hojas se esconden entre palmeras, flores y plantas, y el susurro de agua invita a descansar en la hamaca. No hay mejor premio después de caminar todo el día intensamente. Encontramos también a una pareja de polacos viajando. Ese sitio atrae una multitud de mis compatriotas.
Al día siguiente nos levantamos muy temprano porque nos espera una dura caminata de salida del cañón. Después de tres horas, logramos subir arriba, todavía antes de que nos alcancen los fuertes rayos del sol que brilla allí casi todo el año. En el camino aparte de unos grupitos de turistas con sus guías locales, nos cruzamos también con los habitantes de pueblos cercanos, las mujeres con trajes y sombreros típicos, las mulas con carga. En el viaje de regreso entre Cabanaconde y Chivay visitamos pequeños pueblos pintorescos, un mirador con la vista impresionante del sitio donde comienza el cañón y el punto más alto de nuestro recorrido: ¡estamos a la altura de 4900 m snm!

A esa altura que entonces era mi récord acabo la visita en ese lugar hermoso del Perú donde puedo encontrar un nuevo motivo más para sentirme orgullosa de ser polaca.






3 komentarze:

  1. Cześć Olu,
    Trafiłam na Twojego bloga przy okazji wyszukiwania informacji o Peru. Wybieram się do tego kraju w wakacje na wolontariat i bardzo potrzebuję porady od kogoś, kto tam mieszka, mam wiele pytań i wątpliwośći. Wiem, że nikt nie zrozumie tego lepiej niż rodak ;) Dlatego byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś mogła skontaktować się ze mną mailowo (nie mogłam znaleźć Twojego maila, dlatego piszę w komentarzu) aneta.mac90@gmail.com
    Z góry dziękuję...:) Pozdrawiam,
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
  2. Hola Ola.
    Bueno, con los medios actuales de medición topográfica via satélite entiendo que no deberia haber discusión sobre cual es el cañón mas profundo del mundo. Me ha hecho gracia esa introducción tuya.
    ¡¡¡Felicidades a tus compatriotas que consiguieron esos éxitos en el cañón!!!!...y hago extensiva esa felicitación a todos los polacos y polacas del mundo.
    Muy instructivo tu relato
    Una de las fotos....la de los edificios en rojo me recuerdan mas a Marrakech que a Granada o Sevilla.
    ¿Sufriste mal de altura a los 4900 metros?...la máxima cota alcanzada por mi ha sido 3400 en Sierra Nevada (Granada)
    Quizás tus fotos deberian llevar "pié de foto" que explicara a que corresponde cada una. Es una simple sugerencia que espero no te moleste.
    Saludos y felicidades

    pepe jaime

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muchísimas gracias por tus opiniones y sugerencias!

      Y otra cosa, si encuentras algún error lingüístico grave, no dudes en decírmelo. Es que el texto español son mis propias traducciones de mis relatos polacos y puede haber errores en las estructuras gramaticales o algunos calcos del polaco.
      Un saludo!

      Usuń

O MNIE

Ola, studentka filologii hiszpańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pobyt w Peru to spełnienie moich marzeń. Serdecznie zapraszam do poznawania wraz ze mną tego fascynującego kraju! Kontakt

CHCESZ UCZYĆ SIĘ HISZPAŃSKIEGO? JEŚLI JESTEŚ Z KRAKOWA TO ZAPRASZAM NA LEKCJE DO MNIE! Kontakt powyżej :)

Zainteresowanych zapraszam również na mojego bloga poświęconego hiszpańskiemu Camino de Santiago.


SOBRE MÍ

Me llamo Ola, soy estudiante de Filología Hispánica en la Universidad Jaguelónica de Cracovia. La estancia en Perú es mi sueño cumplido.
Queridos amigos hispanohablantes, perdón por los errores, todavía me queda mucho que aprender.

Archiwum / Archivos