23.01.2013

Amazonia III

Część trzecia - magia dżungli

Czółno odbija od brzegu i zanurza się w zieloną gąszcz. Jest stare, drewniane i chybotliwe, wygląda zupełnie jak w bajce o Pocahontas. Z przodu siedzi mój przewodnik i wiosłuje, w środku ja, a za nami bagaże. Powietrze jest pełne słońca i wilgoci, i rozedrgane brzęczeniem owadów. Od czasu do czasu przelatują koło nas wielkie motyle o niebieskich opalizujących skrzydłach. Czółno sunie po brunatnej tafli wody prawie bezszelestnie. Mój przewodnik zna wszystkie nazwy roślin, zwierząt, ptaków i ryb jakie występują w dżungli. Zatrzymujemy się co jakiś czas aby obserwować różne gatunki małp i ptaków, papugi. Dobijamy do brzegu, Abraham rozpala ogień i przyrządza na obiad świeżo złowione ryby z pieczonymi bananami. Nagle niebo zasnuwa się chmurami, słychać nadchodzącą burzę. Płyniemy jednak dalej. Zacznie padać na dobre dopiero kiedy dotrzemy do miejsca noclegu. Tej nocy jest to wybudowany na palach dom z drewna i strzechy. Mam nawet swój mały pokoik z łóżkiem i moskitierą, jest kuchnia z paleniskiem i prysznice. Czas na odpoczynek. Wokół plusk wody o strzechę, rechot żab, krzyki ptaków, odgłosy dżungli. Piszę przy migoczącej świecy, wsłuchując się w mowę Amazonii.

Budzą mnie jasne promienie słońca. Kontynuujemy naszą wyprawę czółnem przez dżunglę, obserwując różne gatunki zwierząt. Mam dużo szczęścia, bo udaje nam się zobaczyć bardzo rzadkie ptaki, całe stadko prychających „rzecznych wilków” (coś w rodzaju dużej wydry), a nawet szare delfiny. Są małpy, leniwce, tukany i papugi. Mój przewodnik ma sokoli wzrok i dużo cierpliwości, aby pomóc mi wypatrzyć ukrywające się wśród liści drzew zwierzęta: staramy się być najciszej jak umiemy, ale zwykle wszystkie i tak chowają się przed człowiekiem. Docieramy do jeziora nazwanego Galicia, gdzie pierwszy raz w życiu… łowię ryby, a na dodatek są to piranie! Abraham wypuszcza je z powrotem do wody, a do jedzenia sam łowi ryby jednym celnym rzutem harpunem do wody. Jak widzi coś w mętnej rzece? Pozostaje to dla mnie zagadką. Siedzę z wędką i nagle czuję, że coś szarpie bardzo mocno. Usiłuję wyciągnąć rybę, ale nie udaje mi się, musi być bardzo duża… mój przewodnik mi pomaga…
- Pez raya! – woła ze zdumieniem. – Płaszczka!
Okazuje się, że zupełnie przypadkiem udało mi się złowić… ogromną śmiercionośną płaszczkę! Zahaczyła się niechcący, leżąc w piasku na dnie rzeki. Abraham wyciąga ją do czółna i walczy by odciąć jej trujący kolec. Dopiero wtedy może spokojnie wyjąć jej haczyk i wypuścić ją z powrotem do wody. Kolec jest wielki i pokryty trucizną, ukłucie jest bardzo bolesne a bez odpowiedniej pomocy może skończyć się śmiercią. Po tej przygodzie płyniemy do miejsca gdzie będziemy dzisiaj spać. Jest to prowizoryczna konstrukcja składająca się z czterech drewnianych pali, pokrytych dachem ze strzechy. Na ziemi układamy deski i materac, między czterema kijami rozwieszamy moskitierę… i tak na świeżym powietrzu będę dziś spać. Myję się w rzece (świadomość, że jest pełna piranii, krokodyli i płaszczek nie dodaje mi otuchy), a potem rozwieszam mój hamak i rozkoszuję się odpoczynkiem wśród zieleni dżungli, podczas gdy Abraham rozpala ogień, by upiec na nim świeże ryby i zagotować wodę. Dalsza część przygody rozpoczyna się po zmroku, gdy nawet księżyc chowa się za drzewami: wypływamy z latarkami w czarną amazońską noc. No, może niezupełnie czarną, bo niebo rozświetlone jest miliardami gwiazd. Dżungla nocą jest inna i piękna, ale też nieco straszna. Odgłosy są inne niż za dnia, bo wydają je zwierzęta i ptaki, które polują nocą. W świetle latarek widzimy nocne ptaki nieruchomo siedzące na gałęziach, węża i czerwone oczy krokodyli na brzegu. Podpływamy i mój przewodnik jednym ruchem wyciąga z wody niedużego krokodyla, abym mogła mu się przyjrzeć. Strachu mogą napędzić też ryby, które… skaczą wystraszone światłem i często lądują w czółnie! Na niebie świeci Krzyż Południa. Dżungla żyje i rozbrzmiewa nocą jeszcze bardziej niż za dnia. Z godziny na godzinę robi się coraz ciemniej i straszniej. Jest 2:30 kiedy wsuwam się pod moskitierę i zasypiam, ukołysana dźwiękami Amazonii: brzęczenie, trzaski, szelesty, szum, rechot, stąpanie, ryki, trele, śpiewy, pomruki…

Kolejnego dnia czeka nas spacer w głąb lasu. Podziwiam olbrzymie drzewa o ogromnych korzeniach, splątane liany, przeróżne rośliny, których egzotyczne nazwy i lecznicze funkcje wykłada mi Abraham. Jest drzewo kauczukowe, z którego kory spływa słynne białe mleczko, jest roślina, której liście pachną dokładnie jak czosnek. Wypatrujemy w gałęziach małp, słucham opowieści o królu dżungli i szamanach. Mój przewodnik nierzadko toruje nam drogę maczetą. Bogactwo roślin i insektów wprawia w osłupienie. Po południu wracamy do czółna i rozpoczynamy drogę powrotną. Śpimy znów w obozowisku z pierwszego dnia. Mam mały kryzys kiedy wieczorem w kosmetyczce odkrywam trzy karaluchy. Jednak następnego dnia ciężko mi się pożegnać z tym niesamowitym i fascynującym zielonym rajem. Dopływamy z powrotem do Lagunas. Jestem szczęśliwa i zachwycona. Kierowca ekstremalnego pojazdu, który wiezie nas z powrotem w stronę wioski sprawia wrażenie lekko pijanego. Mam nadzieję, że nie wylądujemy na palmie lub w czyjejś chatce…

Cudowny czar dżungli amazońskiej jest w moim sercu nieustannie od tamtej chwili. Mam nadzieję, że uda mi się tam wrócić.

Polecam to doświadczenie każdemu, kto ma na tyle silne nerwy, aby zmierzyć się z kilkoma dylematami:

1. Lepiej się przewrócić, czy przytrzymać kolczastej palmy?
2. Lepiej iść spać brudną, czy myć się po ciemku w rzece pełnej piranii, krokodyli i płaszczek ze śmiercionośnym kolcem?
3. Jak wyjąć szczoteczkę i pastę do zębów jeśli w kosmetyczce siedzą trzy karaluchy?
4. Lepiej się dusić pod moskitierą w oparach repelentu, czy pozwolić się pożreć insektom?
5. Lepiej zniszczyć buty, iść boso, czy człapać potykając się w trzy numery za dużych kaloszach?


La tercera parte: la magia de la selva

La canoa deja la orilla y se sumerge en la espesura verde de la selva. Es una canoa vieja, se balancea, es de madera, parece como si la sacaran de la fábula de Pocahontas. Delante está mi guía con un remo, en el centro yo y atrás los equipajes. El aire está lleno del sol y de la humedad y vibra con el zumbido de insectos. De vez en cuando pasan volando las mariposas grandes con alas de azul opalino. La canoa se desliza por las aguas marrones casi sin hacer ruido. Mi guía conoce todos los nombres de las plantas, animales, pájaros y peces que existen en la selva. Paramos de vez en cuando para observar varias especies de monos y aves, papagayos. Abordamos la orilla, Abrahán enciende fuego y me prepara un almuerzo de pescado fresco con plátanos fritos. De repente el cielo se cubre de nubes, se oyen truenos. Pero seguimos remando. La lluvia fuerte empezará solo cuando lleguemos al sitio para pasar la noche. Esta vez es una casa construida sobre pilotes de madera y paja. Tengo aun una pequeña habitación con una cama con mosquitero, hay cocina y duchas. Es tiempo para descansar. Escribo en la luz trémula de una vela, escuchando el habla de la Amazonía.

Me despiertan los rayos del sol. Continuamos nuestra expedición en canoa por la selva, observando varias especies de animales. Tengo mucha suerte porque logramos ver unas aves muy raras, una manadita de lobos del río y hasta unos delfines grises. Hay monos, osos perezosos, tucanes y loros. Mi guía tiene una vista de águila y mucha paciencia para ayudarme a ver los animales que se esconden entre las hojas: intentamos no hacer ruido pero igual siempre todos huyen del hombre. Llegamos a un lago llamado Galicia donde por la primera vez… pesco y para colmo, ¡lo que pesco son las pirañas! Abrahán las suelta al agua y para comer pesca tirando un arpón al agua. ¿Cómo puede notar un pez en esa agua turbia? Es para mí un misterio. Espero con la caña y de repente siento tirones fuertes. Intento sacar al pez pero no logro hacerlo, debe ser muy grande… mi guía me ayuda…
- ¡Un pez raya!, se sorprende.
Resulta que por casualidad pesqué… ¡un enorme y mortífero pez raya! Se enganchó cuando estaba en el arena en el fondo del río. Abrahán lo saca a la canoa y lucha para quitarle su púa venenosa. Sólo después de hacerlo puede tranquilamente sacarle el gancho y regalarle libertad. La púa es grande y cubierta de una sustancia tóxica, un pinchazo duele mucho y sin tratamiento médico rápido puede llevar a muerte. Después de esa aventura vamos al lugar donde vamos a pasar esa noche. Es una construcción provisional hecha de cuatro palos de madera y un tejado de hojas. En la tierra ponemos unas tablas, un colchón y entre cuatro palillos ponemos un mosquitero… y así en la intemperie duermo hoy. Me lavo en el río (la conciencia de que esté llena de pirañas, cocodrilos y peces raya me asusta un poco) y pongo mi hamaca para descansar entre el verdor de la selva mientras Abrahán enciende el fuego para asar un pescado y hervir el agua. La segunda parte de la aventura empieza de noche cuando aun la luna se esconde entre los árboles: vamos en canoa con linternas a experimentar la negra noche amazónica. Bueno, tal vez no tan negra porque el cielo está iluminado por miles de millones de estrellas. La selva nocturna es diferente y bella pero también un poco espantosa. Los sonidos son otros que de día porque los producen animales y aves que cazan de noche. En la luz de linternas vemos aves nocturnas inmóviles en las ramas de árboles, una serpiente y ojos rojos de los cocodrilos a las orillas. Nos acercamos y mi guía con un gesto saca del agua a un cocodrilo pequeño para que lo pueda ver. Dan miedo también los peces que… saltan asustados por la luz y a menudo se encuentran dentro de la canoa. En el cielo se ve la Cruz del Sur. La selva vive y suena de noche aun más que de día. De hora en hora se hace más oscura y más tenebrosa. Son las dos y media cuando me encuentro bajo el mosquitero y me duermo arrullada por los sonidos de la Amazonía: los zumbidos, crujidos, susurros, murmullos, el croar, los pasos, clamores, gorjeos, ronroneos…

Al día siguiente nos espera una caminata dentro de la selva. Admiro los árboles enormes con raíces colosales, lianas enredadas, varias plantas cuyos nombres exóticos y funciones medicinales me cuenta Abrahán. Hay un árbol del caucho por cuya corteza fluye el famoso látex, hay una planta cuyas hojas huelen a ajo. Buscamos monos entre las ramas, escucho historias sobre el rey de la selva y los chamanes. Muchas veces mi guía tiene que abrirnos el paso usando el machete. La riqueza de plantas e insectos me deja estupefacta. Por la tarde volvemos a la canoa y empezamos el viaje de regreso. Dormimos en la misma casa que el primer día. Tengo una crisis pequeña cuando por la noche descubro tres cucarachas en mi bolsa de aseo. Pero al día siguiente resulta difícil despedirme de este maravilloso y fascinante paraíso verde. Llegamos de vuelta a Lagunas. Estoy feliz y encantada. El chófer del vehículo raro que nos lleva de regreso al pueblo me parece un poco borracho. Espero que no vayamos a terminar en la palmera o dentro de alguna casa…

El encanto de la selva amazónica está en mi corazón todo el tiempo desde esos días. Espero volver allí lo más pronto posible.

Recomiendo esta experiencia a todos los que tienen los nervios bien templados para enfrentarse con varios dilemas:

1. ¿Es mejor caerme o apoyarme en una palmera con espinas?
2. ¿Es mejor irme a dormir sucia o bañarme de noche en un riachuelo lleno de pirañas, cocodrilos y peces raya con púas venenosas?
3. ¿Cómo sacar un cepillo y una pasta de dientes si en la bolsa de aseo hay tres cucarachas?
4. ¿Es mejor ahogarme bajo el mosquitero por exhalaciones de repelente o dejarme comer por los insectos?
5. ¿Es mejor estropear los zapatos, caminar descalza o arrastrar los pies tropezando con las botas de goma demasiado grandes?









 
Więcej zdjęć / más fotos:

2 komentarze:

  1. Abrahán (en español es Abraham) es un verdadero cicerone de la amazonia.
    Con frases cortas, pero se vive intensamente tu aventura. Me gusta la lectura directa, sin florituras...yendo directamente al grano olvidándose de la paja.
    Creo que tienes mucho miedo y a la vez eres muy valiente...la adrenalina que genera ese miedo es la que te hace querer volver canto antes por allí
    Quiero intentar contestar a tus preguntas:
    1)Yo prefiero caerme a pincharme con las púas de la palmera
    2)Creo que me lavaría por la mañana...la noche es demasiado misteriosa
    3)No me importan las cucarachas...son repelentes, pero las expulsaría y acto seguido lavaría todo el contenido del neceser
    4)No soporto las picaduras de insectos
    5)Prefiero tropezar CON (tu usaste la preposición EN) las botas demasiado grandes a andar descalzo. El andar descalzo es para las personas que desde niños lo hicieron...nuestras plantas de los pies no están preparadas para eso
    P.D. Al principio de tu relato conjugaste mal un verbo....te lo copio y te lo mando corregido.
    "La lluvia fuerte empezará solo cuando llegaremos al sitio para pasar la noche"
    Eso escribiste y a continuación pongo lo que debiste escribir
    "La lluvia fuerte empezará solo cuando lleguemos al sitio para pasar la noche"

    P.D (1) Escribí en otro relato de la amazonia un comentario que ahora no veo reflejado. Es curioso, pero después de escribirlo si aparecía en tu blog. Imagino que son los "duendes" de internet


    OdpowiedzUsuń

O MNIE

Ola, studentka filologii hiszpańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pobyt w Peru to spełnienie moich marzeń. Serdecznie zapraszam do poznawania wraz ze mną tego fascynującego kraju! Kontakt

CHCESZ UCZYĆ SIĘ HISZPAŃSKIEGO? JEŚLI JESTEŚ Z KRAKOWA TO ZAPRASZAM NA LEKCJE DO MNIE! Kontakt powyżej :)

Zainteresowanych zapraszam również na mojego bloga poświęconego hiszpańskiemu Camino de Santiago.


SOBRE MÍ

Me llamo Ola, soy estudiante de Filología Hispánica en la Universidad Jaguelónica de Cracovia. La estancia en Perú es mi sueño cumplido.
Queridos amigos hispanohablantes, perdón por los errores, todavía me queda mucho que aprender.

Archiwum / Archivos